O powożeniu tradycyjnym - cz.III

 O POWOŻENIU TRADYCYJNYM – część III
               Jak już wspominałem w pierwszej części artykułów o tradycyjnym powożeniu, idea zorganizowania pierwszego konkursu tradycyjnego powożenia w Polsce zrodziła się w czasie sesji jesiennej Stowarzyszenia Miłośników Powozów i Zaprzęgów w Jagodnem i Budziskach, w ubiegłym roku, niezależnie od wcześniejszych pomysłów zainicjowania tego ruchu w naszym kraju. Jednak tym razem idea przerodziła się w czyn. Samorzutnie powstał w ramach działalności Stowarzyszenia komitet, który wypracował konkretny już projekt ujmujący zarys czynności koniecznych dla realizacji konkursu w Polsce, a konkretnie w oparciu o Zamek i Stado Ogierów w Książu. Przygotowany projekt, którego autorami byli; Irek Kozłowski, Tadeusz Kołacz, Marek Doruch i piszący te słowa został przedstawiony w lutym na spotkaniu na Zamku Książ i został przyjęty z dużym uznaniem. Uczestnikami spotkania byli przedstawiciele Stada Ogierów, Sudeckiego Ludowego Klubu Sportowego w Książu i dyrektor Zamku Książ, Krzysztof Urbański. Tamże zapadła decyzja o realizacji projektu. Czasu pozostało niewiele wobec ogromu prac przygotowawczych i konieczności zabezpieczeniu budżetu imprezy. Na szczęście nasza inicjatywa znalazła uznanie u władz Agencji Nieruchomości Rolnych, dzięki czemu uzyskaliśmy 50% pokrycia budżetu imprezy, co warunkowało możliwość jej realizacji. Poważne wsparcie otrzymaliśmy też od Zamku w Książu, ale że pieniądze to nie wszystko, pozostała wielka praca do wykonania, przygotowawcza i organizacyjna, a z tym bywało różnie. Sytuacje krytyczne zostały jednak opanowane, głównie dzięki determinacji Irka Kozłowskiego i jego rozeznaniu w funkcjonowaniu środowiska oraz nieocenionej współpracy Marka Dorucha, który wziął na siebie kontakty zagraniczne i organizację biura zawodów. Głosem równowagi, rozsądku i organizacyjnego doświadczenia była osoba Tadeusza Kołacza, a sprawami oprawy, druków i nagród zajmowałem się ja, jak również uzupełniłem skład sędziowski. W Polsce nie ma niestety praktykujących sędziów tradycyjnego powożenia i trzeba było zaprosić osoby z zachodniej Europy, a dla mnie było to pierwsze praktyczne doświadczenie według standardów AIAT(Międzynarodowego Stowarzyszenia Powożenia Tradycyjnego). Całość zakończyła się jednak sukcesem, przy istotnym wsparciu aury i niezawodnej wałbrzyskiej publiczności. Na starcie stanęło piętnaście zaprzęgów, w tym sześć zagranicznych – z Niemiec, Francji i Szwajcarii. Liczba zdawałoby się niewielka, ale na pierwsze tego typu zawody rozgrywane w Polsce, i w międzynarodowej obsadzie, wystarczająca dla zdobycia doświadczenia i wyciągnięcia wniosków dla przyszłych przedsięwzięć. Sukces tej imprezy spowodował również wprowadzenie jej do stałego kalendarza imprez sponsorowanych przez ANR oraz zapewnienie stałego wsparcia ze strony dyrekcji Zamku Książ. Planowane zmiany organizacyjne w funkcjonowaniu Stada Ogierów w Książu zapewne też wpłyną pozytywnie na większą sprawność w obsłudze konkursu w kolejnych latach, co daje szansę na to, że ksiąska impreza może stać się jedną z popularniejszych w Europie. Atrakcyjność i uroda obiektów historycznych, wspaniałe krajobrazy i przyroda oraz bliskość granicy i autostrad w znacznym stopniu wspierają nasze zamiary, ale tegoroczne doświadczenia uświadamiają też nam, jak wiele pozostaje jeszcze do zrobienia, tak dla większej sprawności i jakości obsługi konkursu, jak szczególnie w przygotowaniu naszych zaprzęgów do  przyszłych startów w tego typu zawodach. Pierwszy konkurs ujawnił wprawdzie liczne braki przygotowania uczestników, ale w porównaniu z konkursami zachodniej Europy wypadło to nie najgorzej, a zdobyte doświadczenie na pewno pozytywnie zaprocentuje w przyszłości. Okazało się, że zasady udziału zaprzęgu w konkursie, zasady sędziowania i punktacji oraz wymagany poziom przygotowania koni nie są dostatecznie znane. Wyraźnie jawi się potrzeba zorganizowania sesji szkoleniowych lub pokazowych konkursów z głośnym komentarzem, który by wyjaśniał zasady punktacji, szczególnie na etapie prezentacji. Zasady te są wprawdzie zdefiniowane co do sposobu bonitacji w poszczególnych zakresach ocen takich jak; powożący, pasażerowie i wszelkiego rodzaju dodatki, pojazd, uprząż, konie – lecz w jednym zakresie ocena siłą rzeczy pozostanie subiektywną, jest to ogólne wrażenie, gdzie nie da się do końca określić pewnych, nie do końca zdefiniowanych co do zasady pojęć, takich jak harmonia, proporcje, dobór kolorów itp. Pozostaje to sprawą indywidualnego odczuwania, choć nie zupełnie abstrakcyjnego, gdyż za tym winna stać wiedza, doświadczenie i przez nie ukształtowana wrażliwość. Biorąc jednak pod uwagę możliwą subiektywność ocen w zakresie ogólnego wrażenia, AIAT przyjęło zasadę bonitowania przez trzech sędziów na etapie prezentacji. Wyliczenie średniej tych ocen niweluje ewentualne rozbieżności ocen indywidualnych. Analizując karty ocen ksiąskiego konkursu dla pierwszych sześciu miejsc w I etapie, stwierdziłem, że oceny trzech niezależnych sędziów pokrywały się z niewielkimi przesunięciami o jedną pozycję, z wyjątkiem I miejsca, gdzie wszyscy byli jednomyślni. Muszę też ze satysfakcją zaznaczyć, że trzy pierwsze miejsca tego etapu pokrywały się z moją oceną, co niejako potwierdza, że powołanie mnie na trzeciego sędziego konkursu nie okazało się błędem, mimo skąpego doświadczenia. Ale muszę tu dodać, że byłem w tej roli wspierany dwiema parami wytrawnych oczu Tadeusza Kołacza i Wojtka Piotrowskiego. W ciągu zaledwie pięciu minut, bez dostatecznej wprawy, nie sposób wyłowić z bogatej czasami całości, jaką jest zaprzęg konny, wszystkie jego niuanse. Punktacja dla każdego zakresu oceny jest bardzo szeroka, bo od 1do 20 punktów, a niektórzy wytrawni sędziowie stosują jeszcze różnice pół-punktowe.
      Z naszej pozycji, kraju mało zasobnego w zabytkowe pojazdy, dyskusyjna wydaje się zasada stosowana w konkursach według norm AIAT, obligatoryjnego obniżania punktacji dla obiektów wykonanych współcześnie. Startujący pojazdem współczesnym traci w ocenie za sam pojazd 8 punktów, co niekoniecznie bardzo obniży średnią ocenę, ale może decydować o miejscu w konkursie. Maksymalna możliwa ilość punktów w prezentacji to 100, po 20 pkt. za każdy z pięciu zakresów oceny. Tak więc zaledwie zadowalająco przygotowany pojazd zabytkowy może otrzymać tę samą notę, co wyśmienicie zbudowany pojazd współczesny. W moim przekonaniu przeczy to samej idei, która ma promować dobry tradycyjny styl powożenia, obyczaj i estetykę, dla których data produkcji pojazdu nie powinna mieć istotnego znaczenia, a idąc dalej, używanie historycznych pojazdów w dynamicznych niekiedy próbach konkursowych może być nie wskazane z konserwatorskiego punktu widzenia. Szczególnie w naszym ubogim w tego rodzaju zabytki kraju.
Myślę, że dalsza dyskusja na ten temat będzie trwać a nie powinniśmy też zapominać, że mamy w Polsce znakomite warsztaty, które są w stanie zrealizować na wysokim poziomie każdy typ pojazdu do potrzeb konkursowych z odpowiednim wyposażeniem i zapewniającym większy poziom bezpieczeństwa.
      Innym przypadkiem, który odnotowałem w czasie konkursu w Książu jest brak wiedzy na temat stosowania punktów karnych, które są automatycznie naliczane za niektóre niedopatrzenia. Na przykład; spóźnienie na prezentację -5 pkt., odłożenie bata lub nieodpowiedni bat- 10 pkt., wszelkiego typu ochraniacze nóg czy bandaże- 10 pkt.
      W pozostałych dwóch etapach konkursu zasady są bardziej czytelne i ocena z samej zasady w pełni obiektywna- może z wyjątkiem wypadku „nie zauważenia” przez sędziego popełnienia błędu, jak np. użycia hamulca w trakcie pokonywania przeszkody terenowej lub w próbie zręczności powożenia. Za to grozi kara 10 pkt. karnych. Był to niestety najczęściej popełniany błąd w czasie konkursu w Książu, a wynikał często z praktyki konkursów wyczynowych, w których hamulec jest istotną pomocą w powodowaniu końmi. W wypadku tradycyjnego powożenia konie nie powinny być uwarunkowane działaniem hamulca, każde zatrzymanie, zjazd z pochyłości o niewielkim spadku czy chwilowy postój na pochyłości mają być wykonywane bez jego użycia. Jest to więc sprawa odmiennego treningu przygotowującego konie do startu w konkursach tradycyjnego powożenia.
Przeszkody terenowe w czasie maratonu mają nie tylko sprawdzać umiejętności powożącego, ale w równym stopniu posłuszeństwo koni i ich odporność na działanie stresujących czynników zewnętrznych takich jak zwierzęta domowe, sprzęt rolniczy, dźwięk itp. Za nie wykonanie zadania otrzymuje się 20 pkt. karnych, za błąd w trakcie pokonywania przeszkody 10 pkt. karnych. W konkursie zręczności powożenia otrzymuje się 5 pkt. karnych za strącenie przeszkody oraz 0,2 pkt za każdą sekundę przekroczenia czasu przejazdu. Czas przejazdu w maratonie jest okręślony +/- 1 minuta, a punkty karne naliczane za przekroczenie w obie strony. Punktacja karna jest jednak znacznie bardziej rozbudowana i nie sposób jej opisać w niniejszym artykule, ale Stowarzyszenie dołoży starań by wszystkie zasady zostały wyłożone w stosownej publikacji i dotarły do wszystkich zainteresowanych rozwojem tego sportu. Posiada on zaskakujące niekiedy niuanse, które zabraniają prób pokonywania przeszkód terenowych przed konkursem, karzą powożącego za wstęp na parkur bez odpowiedniego stroju, za brak ukłonu przed rozpoczęciem i po zakończeniu przejazdu, karana jest też jakakolwiek pomoc w czasie pokonywania przeszkód w terenie czy na parkurze, czy też wspomniane wcześniej użycie hamulca. Pojazdy współczesne standardowo już wyposażane w hamulce nożne, najczęściej hydrauliczne, przy stylowym pojeździe niestety wyglądają obco, choć są elementem wspomagającym bezpieczeństwo ruchu, szczególnie w komercyjnym użytku miejskim – w konkursach tradycyjnego powożenia są elementem zupełnie zbytecznym. Pojazdy historyczne zazwyczaj posiadają tradycyjne hamulce korbowo-klockowe, które używane są w czasie postoju i w czasie pokonywania stromych zjazdów. Wyposażanie takich pojazdów w hamulce hydrauliczne jest niestety uchybieniem zasadom konserwatorskim oraz oszpeceniem cennego nieraz obiektu. Powyższe uwagi piszę ku przestrodze przed podejmowaniem pochopnych decyzji przy remoncie zabytkowych pojazdów. Jak już wcześniej pisałem, najlepsze urządzenia podnoszące bezpieczeństwo nie zastąpią rzetelnej pracy nad odpowiednim przygotowaniem koni.
       Ważnym elementem zaprzęgu jest uprząż a ta pozostawiała wiele do życzenia w ocenach sędziów, szczególnie w kwestii jej formy i jakości, traktując sprawę czystości i dopasowania jako sprawę oczywistą. Mało kto używa dziś do konkursów uprzęży historycznej ze względu na parametry wytrzymałościowe, skóra podlega stałemu procesowi starzenia się, mimo zabiegów konserwacyjnych ale dawne wyroby często górują nad współczesnymi jakością wykończenia i użytych materiałów, tak w wypadku skóry jak wszystkich elementów metalowych. Wprowadzenie nowych technologii produkcji okuć być może podnoszą wytrzymałość (stal nierdzewna) ale na pewno tracą na  formie i urodzie. Uważam, że jedną z dróg wyjścia jest kompletowanie okuć ze starej uprzęży, by móc na ich bazie uszyć uprząż nową, zwracając uwagę na jakość skóry, szycia i wykończenia krawędzi. Wprawdzie dostępne są komplety okuć renomowanych firm zachodnich, ale o cenę lepiej nie pytać. Bardzo ważna jest jednak kwestia odpowiedniego doboru uprzęży do typu pojazdu, koloru okuć i preferowanego stylu całości zaprzęgu.
        W naszym przypadku jeszcze pokutuje przysłowiowe „od sasa do lasa”, nawet gdy poszczególne elementy wydają się dobre i atrakcyjne, to nie stanowią spójnej całości, która ma znaczenie dla oceny ogólnego wrażenia. Dla dobrego efektu finalnego bardzo ważne są wszelkiego typu dodatki, które mają istotne znaczenie dla punktacji, a na które składają się przede wszystkim; odpowiedni strój powożącego, stroje obsługi, stroje pasażerów na pojeździe, rodzaj i jakość bata, dobór fartuchów na koźle oraz wszelkich innych elementów wyposażenia takich jak kosze na laski i parasole, koszyki czy skrzynki piknikowe, futerały z podstawowym zestawem naprawczym itp. Nie będę ukrywał, że zabawa jawi się jako nader kosztowna, szczególnie jeśli przyjmie się zasadę wysokiej jakości użytych materiałów i wykończenia. Bywa, że pasjonaci dochodzą latami do takiego stanu posiadania, który gwarantuje wysokie oceny sędziów konkursowych. Myślę, że ten aspekt nie powinien zniechęcać a raczej zachęcać do stopniowego rozsmakowywania się w tym szczególnym świecie estetyki i obyczaju, który staje się coraz bardziej atrakcyjny w miarę coraz głębszego zrozumienia jego niuansów.
        Mam jednak nadzieję, że to pierwsze konkursowe doświadczenie stanie się początkiem szerszego ruchu na rzecz rozwoju tradycyjnego powożenia w Polsce, który wprawdzie ze swej natury jest sportem elitarnym, to przy naszym powszechnym kryzysie elit wydaje się być zjawiskiem pożądanym. W ocenie sędziów z Europy zachodniej, Barona Christiana de Langlade z Francji i Pana Hartmutha Hubera z Niemiec, mamy bardzo dobry potencjał dla rozwoju tej dyscypliny sportu, świetne konie, spore umiejętności powożących i znakomite miejsce do realizacji konkursów. Baron de Langlade, który jest ojcem konkursów tradycyjnego powożenia w Europie (zorganizował pierwszy taki konkurs w zamku Saint -Agil we Francji, przeszło dwadzieścia lat temu)i jest również organizatorem największych tego typu konkursów w Cuts, przysłał na ręce Marka Dorucha list gratulacyjny z powodu udanych zawodów w Książu, z życzeniem kontynuacji rozpoczętego dzieła. Stowarzyszenie Miłośników Powozów i Zaprzęgów, które w przeszłości więcej uwagi poświęcało sprawom muzealnictwa i kolekcjonerstwa, ma intencję znacznego uaktywnienia działalności w kierunku wspierania rozwoju tradycyjnego powożenia w naszym kraju